Drogi pamiętniku…
Dawno nie miałam tak świetnego weekendu. Nie żartuję! I to moje hasło, że wszystko zaczyna się tam od mindsetu, od zmiany podejścia do otaczającej nas rzeczywistości, coraz częściej się sprawdza. Zabawne, bo to kolejny przykład sytuacji, która zdarzyła się całkiem przypadkiem. Jakiś czas temu zbiegło się w czasie kilka wydarzeń, którego wynikiem był ten wypad.
A postanowiłam, że chciałabym o tym wspomnieć, bo to moje kolejne potwierdzenie na to, że warto celebrować ulotne chwile. Odkąd zaczęłam skupiać się na relacjach z ludźmi, których mam wokół siebie, a nie uciekać i szukać nie wiadomo czego, dostrzegłam, jak bardzo to jest dzisiaj w cenie. 💰 Stara Anita zdecydowanie miałaby w nosie👃🏼 odbudowywanie jakichś tam relacji, ale czuję, że moja samoświadomość prowadzi mnie w taką stronę.
Mówiłam wam kiedyś w jednym z moich podcastów, jak dzięki temu, że podjęłam decyzję o zostaniu w domu rodzinnym, zmienił się mój kontakt z rodzicami. Jeszcze do niedawna, nie analizowałam tego, co więcej nigdy wcześniej nie pojawiła się w mojej głowie myśl, że może byłoby warto przyjrzeć się temu bliżej. Brałam to jako coś, co musi takie być, bo nikt nie pokazał mi, że można inaczej. W jednej chwili jakoś sama zaczęłam dochodzić do takich wniosków przez obserwacje, rozmyślanie, no i początkowo drobne, ale jednak DZIAŁANIE. I gdyby nie ta niewinna decyzja, nie zmieniłoby się kompletnie nic. Nie tylko w naszej relacji, ale pewnie w moim podejściu do otaczającej mnie rzeczywistości też.
I idąc dalej z tym tematem, do niedawna taki sam (a może i nawet gorszy) stosunek miałam do pewnej osoby, z którą jestem dość blisko spokrewniona. Ten wyjazd był jednym z takich, który pokazał mi, dlaczego NIE POWINNO się być obojętnym na relację z drugą osobą. Człowiek często zapomina, że takie z pozoru (nie)zwykłe rozmowy potrafią być naprawdę inspirujące, dające wiarę, że są ludzie na tym świecie, którzy robią coś z dobrego serca dla innych, i dające wyraz, że warto czynić to dobro dla bliźniego na co dzień.
Druga kwestia to CZAS. ⏳
Korzystając z sauny, zazwyczaj ustawiam klepsydrę na 15 minut i po upłynięciu tego czasu, wychodzę — na początku mam wrażenie, że ten piasek ubywa mozolnie, ziarenko po ziarenku, i można by rzec, że ciągnie się to w nieskończoność. A jak jest w rzeczywistości? Ani się za siebie nie obejrzę i już jestem po takiej sesji.
Z życiem też tak trochę jest, prawda? 🤔
Zdążyliśmy się już dość dobrze poznać i pisałam wam tutaj, że uwielbiam ludzi — to jacy różni są, ile doświadczeń ich dzieli, jakie misje często popychają ich do działania, to absolutnie budzi u mnie wielki podziw. I ostatnio zdałam sobie sprawę, że każdy z nas w tym swoim żyćku mierzy się z jakimiś niełatwymi sprawami, i często to właśnie one są takim impulsem do zmiany i to one przyczyniają się do tworzenia jakiejś historii. Każda z nich jest inna, czasami bardziej, czasami mniej bolesna, ale piękna na swój sposób, i to my często nadajemy jej tę wyjątkowość (i tutaj już wszystko spoczywa w naszych rękach, jaki to będzie miało przebieg).
I pozwolę sobie zobrazować ci to na takim nietuzinkowym przykładzie, który padł w trakcie naszej rozmowy do miejsca, do którego wtedy zmierzaliśmy. Gadaliśmy sobie o alkoholizmie i tym, że alkoholik zawsze ma dwie drogi: tę trzeźwą i tę pijaną. I dla osoby zdrowej pewnie wydaje się to takim banałem, ale będąc na takim poziomie uzależnienia, domyślam się, że człowiek nie jest zdolny do podejmowania racjonalnych decyzji, zwłaszcza w tej pierwszej fazie. Tłumaczyłoby to sens grup wsparcia i ludzi, którzy mają za zadanie tworzyć wspólnotę, która na co dzień wspiera się w tych swoich zmaganiach i staje do walki o lepsze jutro. I jednym się to udaje, innym nie.
I powiem ci, jaki zauważam w obu tych tematach wspólny mianownik. To, że ostatecznie wszystko sprowadza się do relacji i czasu, który ucieka nam przez palce. Możemy skupiać się na ciągłym szukaniu szczęścia w nadziei, że w końcu je znajdziemy (w chwilowych przyjemnościach), albo zacząć odbudowywać te, które są na wyciągnięcie ręki. Well, it’s your choice!
Napisałam wcześniej, że nikt nigdy nie pokazał mi, jak można zrobić to inaczej, jak można coś naprawić. Ale dzisiaj wiem, że zawsze są dwa wyjścia. Można się na coś złościć, narzekać, obrażać, że coś nie wygląda w taki sposób, jakbyśmy tego chcieli, można też robić wszystko, żeby dążyć do rozwiązania, które nas uszczęśliwi, usatysfakcjonuje — niekoniecznie daleko szukając.
I jak zawsze wychodzę z założenia, że do tanga trzeba dwojga, tak tutaj zdecydowanie myślę, że ktoś tym kamieniem musi rzucić pierwszy i zacząć drążyć tę skałę. I nie uważam, że w tej kwestii starsi mają pierwszeństwo. Kto pierwszy dojdzie do takich wniosków, ten wyciśnie więcej dla siebie do tej lemoniady. Taka już natura ludzi. Obserwując ich na co dzień, widzę, że w tym pędzie życia, zazwyczaj nie mają oni czasu na takie głębokie rozkminy. I absolutnie nie chcę tutaj powiedzieć, że każdy powinien to robić (oczywiście, polecałabym, bo to jest super praktyka uważności), ale spróbowałabym spojrzeć na to trochę szerzej, bo na swoim przykładzie powiem ci, że zaczynając od siebie, coraz częściej widzę, w jak cudowny sposób działa to na osoby w moim otoczeniu.
I ja odkąd pokochałam być długodystansowcem, ((: nie tylko w sporcie :)), zaczęłam tak działać również w wielu innych sferach mojego życia. To jest tak jak z tą teorią o efekcie motyla, zapoczątkowanie niewielkiej zmiany i podjęcie decyzji na jednym polu, często rozlewa się na całe nasze życie.
Kiedyś głęboko wierzyłam w to, że pewne rzeczy takie muszą być (zostać niezmienione), bo taki to już mój los, i wmawiałam sobie, że może gdyby to, gdyby tamto, to sprawy miałyby się inaczej… Guzik prawda!
To Ty jesteś kowalem własnego losu i ta sprawczość jest w TOBIE! Pamiętaj, że zawsze masz dwie drogi. Nikt nie mówi, że będzie łatwo, że zmiany przyjdą niczym za skinięciem czarodziejskiej różdżki, ale stawka w tej grze, UWIERZ MI, ale jest naprawdę wysoka!
Kilka fotek upamiętniających ten wcześniej wspomniany wywczas, I needed that! 🥹
DZIĘKI ŻYĆKO — lubię Cię coraz bardziej! 🙂
Trzymaj się ciepło,
Annie
Dodaj komentarz