W tym wpisie poruszę temat nawyków, które wprowadziłam do swojego życia. Nigdy nie pomyślałabym, że jakieś tam nawyki mogą tak bardzo wpłynąć na choćby samopoczucie w ciągu dnia, ale odkąd trzymam się ich dłuższy czas, muszę przyznać, że dobrze mi z nimi. Podzielę się z tobą nawykami, które w moim przypadku zdziałały (nie przesadzę, jak napiszę) cuda. Może myślałeś/ myślałaś o wprowadzeniu któregoś z nich, ale na tym się skończyło? Jeśli tutaj jesteś, czytaj dalej, może uda mi się zachęcić cię do spróbowania jednego, a może nawet i kilku z nich 😌
1. Pokochałam planowanie
Jeśli czytałeś/ czytałaś moje ostatnie wpisy, to już wiesz, że jeszcze przed chwilą mogłabym rzec, że moje życie, to był jeden WIELKI SPONTAN, i nie mówię, że to jest złe, do tej pory zresztą zdarza się, że planuje jakieś wypady w ten sposób, ale planowanie to coś, co bez dwóch zdań pokochałam. I jasne, że czasami są dni bez kalendarza, bo np. nie mam kiedy go uzupełnić lub przychodzi weekend i tak naprawdę pozwalam sobie na więcej niezorganizowania w ciągu dnia, i wiesz, to też jest w porządku.. Jednak wprowadzając tę zmianę, zauważyłam, jak bardzo dzięki temu zwiększyłam swoją produktywność. I mimo że zdarza mi się również zmieniać poszczególne elementy w kalendarzu, to zawsze jestem w stanie wszystko dopiąć, albo przynajmniej większość z tych rzeczy, które sobie założyłam. Może pojawić się teraz w twojej głowie pytanie, w jaki sposób organizuję swój dzień, z jakiego kalendarza korzystam, więc już pędzę z odpowiedzią.
Wiem, że są zwolennicy standardowego kalendarza, czyli po prostu notes i długopis, ja jednak przywykłam do wersji komputerowej i wykupiłam subskrypcję, jakiejś randomowej apki, którą znalazłam w App Storze. Uzupełniłam kalendarz o zadania, które powtarzają się każdego dnia, i takie, które są tylko w poszczególne dni. Kalendarz polecam dopasowywać indywidualnie, dlatego, że np. niektóre osoby wolą zaczynać dzień od rzeczy, które nie wymagają skupienia uwagi od samego rana i lepiej myśli im się w późniejszych godzinach. Ja zdecydowanie od jakiegoś czasu jestem rannym ptaszkiem i wolę organizować dzień od rzeczy, które wymagają największego skupienia, właśnie od rana. Gotowanie, pieczenie, nagrywanie rolek, trening zazwyczaj zostawiam sobie na później, bo jest to pewnego rodzaju relaks, który pozwala mojej głowie odpocząć (nawet, jeśli podczas treningów mój mózg intensywnie pracuje i podsuwa mi nowe pomysły).
Powtórzę jeszcze raz, nie ma większego znaczenia, czy wolisz działać z elektronicznym kalendarzem, czy korzystać z papierowego, tak naprawdę to tobie powinno być najwygodniej.
Co ciekawe, odkąd zaczęłam zapisywać wszystkie te rzeczy, czuję się wręcz zobligowana, żeby to odhaczyć, heh. Prowadzić kalendarz próbowałam kilka razy, zawsze kończyło się to po kilku tygodniach, bo nie widziałam w tym za dużego sensu. Kiedy jednak zaczęłam wypełniać swój dzień po brzegi w obowiązkach, poczułam, że ciężko byłoby ogarnąć się bez niego.
Jeśli chciałbyś/ chciałabyś spróbować, polecam zadać sobie pytanie, po co właściwie to robię. Mój kalendarz np. pomaga mi w zwiększaniu produktywności i realizacji wszystkich rzeczy, które w danym dniu chcę zrobić. A twój ? 🤔
2. Sport i niedzielne rozciąganie
W moim dniu oczywiście musi być miejsce na sport. Kocham to, ale to nie była miłość od pierwszego spotkania, ojj nie. Tutaj możesz przeczytać więcej na temat mojej przygody ze sportem. I tak jak z wszystkim, zdarzają się dni bardziej i mniej produktywne i w tym temacie. Czasami jest to po prostu wypad na rolki, rower, długi spacer, ale od czasu, kiedy zrozumiałam, czym jest dla mnie sport i dlaczego on jest w moim życiu, to wręcz szukam okazji do tego, żeby było go jak najwięcej. Niedziela to zazwyczaj dzień zarezerwowany na rozciąganie całego ciała i długie spacery. ZAZWYCZAJ, dlatego, że dopasowuję te tygodnie, do tempa, w jakim toczy się obecnie moje życie. Nie katuję siebie myślami (jak pewnie zrobiłabym to kiedyś), że czegoś nie dopięłam, coś sobie założyłam, ale po jakimś czasie przestałam to robić, bo zabrakło na to przestrzeni. Jak to mówią, są rzeczy ważne i ważniejsze. Przykładowo od dłuższego czasu, projekt, który właśnie realizuję, czyli tworzenie tej strony i wszystko, co jest z tym związane, jest tak pracochłonne, że są takie dni, że brakuje mi czasu na coś innego, ale w tym momencie wybieram priorytety, a drugie odkładam na później. Mimo to staram się zachować w tym wszystkim balans i powiem ci szczerze, że taka odskocznia w postaci treningu potrafi naprawdę zdziałać cuda i dodać mi mnóstwo energii. Często np. zamiast samochodu wybieram rower, żeby dostać się z punktu A do punktu B, dlatego, że widzę w tym dużo korzyści dla zdrowia, no i mogę połączyć przyjemne z pożytecznym, a przy tym zaoszczędzić 💸💸.
I na początku wspomniałam, że to nie była miłość od pierwszego spotkania, to prawda, dlatego że wszystko wymaga powtarzalności, żeby weszło nam w krew, ale uwierz mi, jest możliwość robić to z uśmiechem na ustach i przy tym czerpać z tego niesamowitą frajdę. Zacznij od rzeczy, które lubisz, pomalutku wprowadzaj i testuj nowe. Pamiętaj, że jakakolwiek aktywność fizyczna to ruch. Daj sobie szansę i nie daj sobie wmówić, że nie dasz rady, bo to najłatwiejsza ze wszystkich opcji.
3. Zdrowie (pyłek pszczeli + suplementacja witaminy D)
O suplementacji pyłkiem pszczelim słyszałam już jakiś czas temu. Jednak dopiero niedawno zdecydowałam się dać temu szansę. Nigdy wcześniej nie byłam tak konsekwentna w regularnym zażywaniu jakiegokolwiek naturalnego specyfiku jak jest w przypadku pyłku. Więcej o właściwościach pyłku usłyszałam przy okazji odcinka na kanale Grzegorza Kusza i wywiadu z Panem R. Grzebykiem. W momencie kiedy uświadomiłam sobie, jak dużą wartość ma dla mnie zdrowie, zaczęłam wpadać na tego typu kanały coraz częściej, testować, próbować i wprowadzać zmiany w swoim odżywianiu.
Z początkiem roku zrobiłam podstawowe badania i poza konkretnym niedoborem wit. D okazało się, że wszystko jest w normie.
Przy tej okazji wspomnę, że zażywanie wit. D ma ogromny wpływ na funkcjonowanie naszego organizmu, a suplementowanie jej, jest wskazane przez 12 miesięcy.
Zazwyczaj nie było roku, w którym nie przeszłabym jednej czy dwóch gryp/ przeziębienia, szczególnie że jest to taka reakcja łańcuszkowa. I teraz mogłabym powiedzieć, że pyłek pszczeli działa cuda, ale mam świadomość, że wszystkie te elementy, o które zadbałam, czyli uporządkowanie snu, rezygnacja z alkoholu, odpowiednie odżywianie organizmu, dużo aktywności fizycznej, to wszystko składa się w całość, która nie sprzyja chorobom. Od niespełna roku jestem zdrowa jak ryba i o dziwo byłam w środowiskach, w których moi najbliżsi przechodzili jakąś chorobę. Nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad tym, że jest możliwe nie przechodzić żadnej choroby, myślałam po prostu, że naturalnym zjawiskiem jest przebycie jej kilka razy w roku. I tutaj moja rada dla ciebie, jeśli borykasz się z problemami zdrowotnymi, gorąco zachęcam cię do szukania przyczyny takiego stanu rzeczy.
Nie ma nic lepszego niż życie w zdrowiu przez 12 miesięcy w roku!
4. Ograniczenie węgli + post przerywany 16/8
Jak już wcześniej wspomniałam, cały czas jestem na etapie testowania i wprowadzania zmian w swoim odżywianiu. Jeśli jeszcze nie znasz Braci Rodzeń i ich kanału na YouTube polecam tam zajrzeć, to właśnie dzięki nim zaczęłam analizować sposób, w jaki odżywiam swój organizm i zainteresował mnie temat postu przerywanego 16/8. Początkowo zaczęłam od adaptacji do tego stylu, żeby w ogóle sprawdzić, czy to jest dla mnie. Znacznie ograniczyłam ilość węgli w moim odżywianiu, wprowadziłam post przerywany, zaczęłam zwracać uwagę na etykiety i komponować posiłki, które opierały się głównie o zdrowe tłuszcze i białko. I nie, nie zamierzam nikogo przekonywać do stosowania któregoś ze stylu życia, bo znowu, jest to kwestia bardzo indywidualna, to co komuś służy, drugiemu służyć nie musi. Ja jeszcze niedawno pewnie przekonywałabym kogoś, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, powinniśmy jeść około 4/ 5 posiłków dziennie, kawa na czczo jest złym pomysłem, a cola 0 jest dobrą alternatywą (chociaż co do tego ostatniego punktu, to nigdy nie lubiłam coli 0, co więcej nawet rzadko sięgałam po tę standardową). Po wprowadzeniu tych zmian zauważyłam ogromną różnicę w samopoczuciu. Mam dużo energii w ciągu dnia, nie czuję chwil tzw. zjazdu energetycznego, mój brzuch nie jest wzdęty, a moje jelita nie szaleją, nie liczę żadnych kalorii, tylko słucham swojego organizmu, czasami wystarczą mi dwa bogate, niskowęglowodanowe posiłki, nie myślę o jedzeniu, nie mam na tym punkcie obsesji, jak to czasami bywało.. Mimo że zazwyczaj zaczynam jeść o 12, zdarza się, że pierwszy posiłek wpadnie o 14 z powodu natłoku obowiązków, i nie mam problemów z koncentracją, baa, co więcej czasami robię poranne treningi i czuję się świetnie. Nie jestem w stanie ketozy i węglowodany do dziś są w moim życiu, jednak jestem dużo bardziej świadoma tego, co jem, a posiłki staram się komponować z przewagą zdrowych tłuszczów i białka.
Kiedyś byłam jedną z tych osób, która wręcz miała fioła na punkcie produktów light, a tłuszcz kojarzył mi się z tą oponką na brzuchu, hehe. Sięgałam po te przepisy, kiedy widziałam to ma tylko 200 kcal, więc z góry zakładałam, że mi to w żaden sposób nie zaszkodzi, bo przecież kalorie się zgadzają. To była długa droga, żeby zrozumieć te z pozoru proste rzeczy, ale cieszę się, że w końcu wskoczyłam na właściwe dla mnie tory. Uważam, że lepiej później niż wcale.
5. Jakość snu ma znaczenie
Unormowanie codziennego rytmu snu, to zdecydowanie najcięższe z wyzwań, z którym przyszło mi się zmierzyć. Uwielbiałam spać, jak najdłużej się tylko da. Moje początki z porannym wstawaniem były naprawdę ciężkie. Raz, że mój sen był bardzo rozregulowany i zazwyczaj dopiero wieczorem mój organizm budził się do życia, to dwa, że budzik o 7:00 wywoływał u mnie ogromną niechęć. Musiałam wręcz wyszukiwać na siłę okazji do tego, żeby zmotywować się do wczesnego wstawania. Kiedyś nawet obiecałam cioci, że wyjdę z ich psem na spacer, właśnie o 7:00 (wiesz, jak to jest, kiedy coś komuś obiecasz, głupio powiedzieć, że nie wstałaś, bo lenistwo wygrało) 😅. Co więcej, jest to podwójne wyzwanie, kiedy nie masz przymusu nad głową, który sprawi, że zacznie ci się chcieć, ot tak. Zabawne, bo dziś o 22 zaczynam ziewać, a kiedyś właśnie o tej godzinie zaczynało się moje weekendowe życie. Nawet dla osoby, która jest nocnym markiem, jest szansa, żeby to zmienić, ale powtórzę raz jeszcze, że kluczowe jest pytanie, po co w ogóle to robię. U mnie gotowość do pracy z samego rana jest bardzo ważna, dlatego, że dostrzegam lepszą koncentrację i szybkość przeskakiwania przez poranne obowiązki. Nie chcę jednak powiedzieć, że każdy musi być rannym ptaszkiem, wcale nie. To, co jest na pewno ważne to jakość snu, poprawiając jego komfort, poprawia się także komfort naszego życia.
6. Medytacja (z Gosią) + dziennik wdzięczności
Medytacja jest dla mnie modlitwą, którą rozpoczynam swój dzień. Praktykuję ją od około 8 miesięcy. Jestem fanką kanału Gosi, dlatego to właśnie z nią zaczynam dzień. Polubiłam sesje 5-minutowe, ale czasami w weekend zdarza się, że włączę coś dłuższego. Nie wierzyłam, że taka medytacja może mieć jakiś wpływ na dzień, ale muszę przyznać, że to naprawdę fajnie wycisza i relaksuje człowieka. Dzięki medytacji i prowadzeniu dzienniczka wdzięczności uświadomiłam sobie, jak wiele w życiu mam. I takie proste stwierdzenia, jak np. jestem wdzięczna za ludzi, których mam wokół siebie, za ten posiłek, za to, że mam dach nad głową, może teraz wywołać u kogoś śmiech, bo nad większością z tych rzeczy po prostu na co dzień się nie zastanawiamy. Odkąd zaczęłam właśnie w ten sposób podchodzić do życia, dostrzegłam, jak bardzo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zawsze było coś, na co narzekałam, coś, co chciałabym zmienić, ale z jakichś powodów nie potrafiłam.. Codziennie dziękuję za najprostsze rzeczy, które mi się dzisiaj przytrafiły i jestem turbo wdzięczna, że miałam okazję zrobić coś dla siebie tego dnia. Dzień po dniu jestem bliżej celów, które sobie wyznaczyłam i w końcu mam poczucie, że to, co robię, uszczęśliwia mnie na maksa i ani mi się śni, żebym straciła poczucie sensu, choćby nie wiem co i kto.
Zatrzymaj się na chwilę i pomyśl, za co jesteś wdzięczny/ wdzięczna, to naprawdę pomaga w zrozumieniu, jakim szczęściarzem/ szczęściarą jesteś!
7. Dzień po francusku
I do tego musiałam przekonać mój mózg, że to nie tak, że ludzie mają jakieś nadprzyrodzone zdolności, a inni tego nie mają. To jest tak, że po prostu niektóre osoby są zdeterminowane i wytrwałe w swoich postanowieniach, a inne wolą narzekać, że fajnie byłoby coś potrafić, robić, ale one są beznadziejne i się do tego nie nadają. I ja byłam długi czas tą drugą osobą, która wręcz wmawiała sobie, że nie jest wystarczająca, żeby coś osiągnąć. Teraz myślę, że ogranicza nas tylko nasza wyobraźnia, i wręcz nie mogę się doczekać, aż wszystko, o czym do tej pory tylko marzyłam, stanie się rzeczywistością.
Padło na francuski, bo czuję, że ten język jest bardzo bliski mojej osobowości. Nie potrafiłabym uczyć się np. niemieckiego, bo nie podoba mi się, że tam wszystko brzmi jak rozkaz, a ja nie lubię takiego sposobu porozumienia się, dlatego uważam, że na efektywność nauki bardzo wpływa postrzeganie danego języka. W liceum, to właśnie francuski był moim trzecim językiem, który wybrałam, jednak poza przedstawieniem się, nic więcej z niego mi nie pozostało. Nie dziwi mnie to, dlatego że wybrałam go, bo coś wybrać musiałam, a francuski brzmiał fajnie.
Dzisiaj uczę się francuskiego, dlatego że chciałabym poznać Francję i potrafić dogadać się w tym języku z lokalsami. Dla mnie kraj jest ściśle skorelowany z ludźmi, którzy tam mieszkają, zupełnie inaczej jest poznać go w momencie, kiedy potrafimy komunikować się z nimi w ich ojczystym języku. Mam motywację do nauki, bo chciałabym bardzo odwiedzić to miejsce i sprawdzić swoje możliwości, już nie z obawą, że czegoś nie potrafię powiedzieć, tylko z dumą, jak dużo przez ten czas udało mi się opanować.
Francuski to jedna z tych czynności, które robię codziennie, w zasadzie zaczynając mój dzień, zaraz po porannej toalecie. Na palcach jednej ręki mogę policzyć, ile razy nie udało mi się zrobić lekcji francuskiego, a to dlatego, że poznałam powód, dla którego to robię. Kiedy uświadomisz sobie, dlaczego coś robisz, i idącą za tym korzyść w przyszłości, zaczniesz zauważać sens tych działań.
8. Zamieniłam Netfliksa na książkę i kanały na YT, które mnie edukują
Nie pomyśl sobie, że jeśli oglądasz Netfliksa, to coś z tobą nie tak. To, że ja nie spędzam wieczorów z Netfliksem, to nie znaczy, że wszyscy tak powinni. Z końcem roku 2022 zaczęłam od wypisywania celów na nowy rok. Jednym z nich było przeczytanie 40 pozycji książek w 2023 roku. Zrobiłam tabelę, podzieliłam ją na kategorie i wpisałam tam książki, które chciałabym przeczytać. Bardzo lubię pozycje rozwojowe, ale zaczęłam sięgać również po takie, po które jeszcze przed chwilą na pewno bym nie sięgnęła. Bardzo zaczęło poszerzać to moje horyzonty, porządkować informacje w mojej głowie na pewne tematy. Nie zawsze mam czas na wieczór z książką, bo czasami bywają dni, w których odchodzę od kompa o 20/ 21, ale jak już gdzieś wspominałam, są rzeczy ważne i ważniejsze. Jako dzieciak, nie lubiłam czytać książek, bo te pozycje w szkołach, najzwyczajniej nie były dla mnie ciekawe, dzisiaj sięgam po książki, które w pewien sposób mogą kształtować mój sposób myślenia, rozwinąć mnie w obszarach zdrowia, sportu, nauki języka etc.. Nie wiem, czy uda mi się przeczytać 40 pozycji do końca tego roku, ale sukcesem jest dla mnie to, że cały czas trwam w tym postanowieniu, a przy tym czerpię z tego bardzo dużo wiedzy, którą mogę wykorzystać w rozwijaniu swoich pasji.
Podsumowując ten wpis, chciałabym odnieść się do mojej ostatniej lektury Siła Nawyku, która myślę, że idealnie wpisuje się w poruszony przeze mnie temat.
Autor książki Charles Duhigg, uważa, że „nawyku nie da się wykorzenić, należy go zastąpić innym. I wiemy, że nawyki są najbardziej plastycznie, kiedy zastosujemy Złotą Zasadę zmiany nawyków: jeżeli utrzymamy tę samą wskazówkę i tę samą nagrodę, to możemy pomiędzy nie wstawić nową rutynę. Ale to nie wszystko. Żeby zmieniony nawyk się utrzymywał, ludzie muszą uwierzyć, że zmiana jest możliwa. I, najczęściej, taka wiara wyłania się jedynie z pomocą grupy”.
Mam nadzieję, że choć w jakimś stopniu udało mi się przekonać cię, że warto wprowadzać jakościowe nawyki do naszego życia.
Trzymaj się ciepło!
Annie
Dodaj komentarz