jedzeniowa paranoja święta

Jak nie popaść w jedzeniową paranoję w trakcie świąt? 🎄

Święta zbliżają się wielkimi krokami, a co za tym idzie, związane z tym czyt. jedzeniowe szaleństwo nadchodzi! 🤯

Dla wielu z Was, zwłaszcza tych, którzy dbają o linię, przywiązują się bardzo do deficytów kalorycznych, do tego, co na co dzień wkładają do ust, no i do tych nieszczęsnych kilogramów, to okres świąt może stanowić spore wyzwanie. 
Dlatego przychodzę tutaj z takimi uniwersalnymi radami, które mogłyby pomóc Ci w racjonalnym podejmowaniu decyzji w praktyce. Pamiętaj, że stres może być znacznie bardziej destrukcyjny niż mniej zdrowy talerz podczas tych kilku/ kilkunastu dni rozpusty.

Moje podejście do jedzenia uległo niesamowitej zmianie na przestrzeni ostatnich kilku lat. Ta ogólna wiedza, którą jeszcze do niedawna powielałam, bo jak jeden mąż wszyscy to powtarzali, nie była tą, z którą chciałabym być w tandemie w chwili obecnej. 
Rozwój w tym temacie pociągnął za sobą wiele zmian, i otworzył moją głowę na nowe możliwości, co z kolei przełożyło się m.in. na zmianę od kuchni, która z pozoru wydaje się taką błahostką, a tak naprawdę ma kluczowy wpływ na nasze zdrowie, czy samopoczucie.

Święta to taki czas, który celebruję, najbardziej, jak to tylko możliwe. Inne nadzwyczajne wydarzenia w kalendarzu mogłyby dla mnie nie istnieć, ale wigilijny stół wypełniony po brzegi w krokietach, pierogach z kapustą i grzybami, rozmaitych rybach, kapuście z grochem, czy takim ciastem z dzieciństwa o nazwie „Stefanek” to przecudowny powrót do przeszłości. Jedzenie w tym momencie przyjmuje dla mnie zupełnie innego wymiaru. Bowiem jest to nie tylko czysta konsumpcja, po to, żeby odżywić organizm i mieć energię do działania, to również szereg wspomnień, i poniekąd taka nasza rodzinna tradycja. Ten czas nawet przy przysłowiowych garach może być jakościowym czasem spędzonym w towarzystwie najbliższych. 

Jestem pewna, że jest coś, w co zazwyczaj jesteś zaangażowany w tym gorącym okresie. JA np. spełniam swoją funkcję w kuchni. Nieskromnie pisząc, zawsze byłam mistrzem w smażeniu cienkich niczym andrut naleśników. Moja mama do dziś uważa, że komu jak komu, ale mi wychodzą najlepsze. A im cieńszy naleśnik, tym lepsze doznania w trakcie spożywania takiego krokieta. Odkąd pamiętam, uwielbiałam robić naleśniki, długoletnia praktyka zrobiła swoje i teraz do czegoś zobowiązuje..  

I owszem, jestem zapalona na punkcie zdrowego odżywiania, czytam etykiety i dbam o zdrówko najlepiej, jak się tylko da. Co nie znaczy, że nie pozwalam sobie na małe odstępstwa i karcę siebie za każdym razem, kiedy zjem coś niezdrowego. Człowiek to nie robot, którego programuje się na całe życie. I pewnie jest dużo wyjątków od reguły i osób, które nie pozwalają sobie na łamanie tych swoich postanowień, i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko szczerze pogratulować takiej grupie osób. Ale pamiętaj, że jesteśmy różni i mamy zupełnie odmienne motywacje, więc warto nie oglądać się na innych, tylko odpowiedzieć przede wszystkim sobie na pytanie, jaki ja mam do tego stosunek. 

A wiesz, w czym może pomóc Ci to banalne pytanie?  🤔

W podjęciu świadomej decyzji, uniknięciu zadręczania się wyrzutami sumienia krótko przed i w trakcie tej naszej laby. I zanim wpadnie ci do głowy myśl, po co w ogóle rozmawiać z samym sobą, o co kaman.. Serio, myślę, że warto! 
Zazwyczaj te nasze decyzje podejmowane są na spontanie i często za sprawą emocji, które w danym momencie nas przepełniają, poddajemy się tym wyborom prosto, szybko i bez większego namysłu. Abstrahując już od samego podejścia do jedzenia, doświadczyłam tego w wielu innych sferach życia, np. niezdrowa relacja z konsumpcjonizmem, czyli rzeczy i usługi, których jesteśmy wręcz pewni, że potrzebujemy, a po dłuższym zastanowieniu okazuje się, że wcale tak nie jest, i to tylko jedna z tych kolejnych zachcianek, która w pierwszym momencie wydawała się nam niezbędna do życia.. 🤫

Taka drobna rozmowa, wbrew pozorom jest pomocna z kilku powodów, przede wszystkim dajemy sobie czas na przemyślenie i dojście do tego naszego konsensusu oraz wyzbycie się częstego poczucia winy, które zazwyczaj towarzyszy nam w takich chwilach.

Moje rady nie muszę być tymi idealnymi dla ciebie. Możesz mieć zupełnie inne podejście do tego tematu i jeśli tak właśnie jest, to super, że udało ci się wypracować optymalny plan, który wdrażasz w życie od 24 grudnia (albo może i wcześniej). Jednak dla osób, które doskonale wiedzą, o czym piszę (bo ten problem dotykał również mnie i nie pozwalał mi w pełni cieszyć się tym wspólnym czasem, właśnie z uwagi na wcześniej wspomniane poczucie winy), to mam kilka rad, którymi z chęcią się z tobą podzielę.

Oto kilka z nich:

1. Wykorzystuj jak najwięcej tłuszczów zwierzęcych.

Zamień olej słonecznikowy, rzepakowy, tłuszczami/ olejami bogatymi w kwasy OMEGA-3, jednonienasyconymi, jak np. oliwa z oliwek. Idealnie sprawdzą się do sałatek, dressingów itp. Masło klarowane natomiast jest świetną alternatywą do smażenia, zamiast np. używanie olejów roślinnych, które pod wpływem ciepła zmieniają się w toksyny.

2. Postaw na dwie propozycje ciast, tych w wersji FIT i zwykłej.

Nie wszyscy lubią zdrowe ciasta (większość zresztą na samą myśl o zdrowym już wymięka i tworzy się przekonanie: JAK ZDROWE, TO PEWNIE NIEDOBRE!).. 😅
STWÓRZ opcje wyboru, może nie uda się w całości ustrzec od białego cukru, ale próbując dwa kawałki różnych ciast, ograniczymy spożycie tego mniej zdrowego. Dodatkowo istnieje spora szansa, że ktoś, kto wcześniej kręcił nosem na zdrowe wypieki, przekona się do nich. 

3. Sięgaj po produkty, które nie są wypełnione po brzegi w spulchniaczach i polepszaczach smaku.

Dwa różne produkty, a mogą stanowić naprawdę kolosalną różnicę. Wystarczy zerknąć na etykietę! Ktoś mógłby mi teraz zarzucić, że czas jest na wagę złota, zwłaszcza w tym intensywnym okresie przedświątecznym. Zgodzę się, ale twoje zdrowie też powinno być, a co w momencie kiedy go zabraknie? Wtedy będziesz potrzebował dużo więcej czasu, żeby je odbudować.

4. Postaraj się racjonalnie podejść do komponowania swojego talerza.

Zamiast 10 pierogów, lepiej nałożyć jeden, dwa i spróbować wszystkich 12 potraw. Często robiłam ten błąd, że po takim tuuurbo objedzeniu się, żałowałam, że dałam ponieść się emocjom, a później taka ociężała nie miałam siły już totalnie na nic. Spróbuj zapanować nad tą chwilą i nie dać sobą sterować tym czyhającym na każdym kroku jedzeniowym pokusom. 
Często poddajemy się temu uzależnieniu i wpychamy w siebie to jedzenie na siłę, bo przecież raz do roku to można, odpuszczamy aktywność fizyczną, bo przecież tydzień nic nie zmieni. I zgadzam się z tobą, że za wiele nie zmieni, ale dzięki utrzymaniu tej naszej codzienności w (NIE)codziennym czasie, uda nam się uniknąć takiego poczucia, które często zauważam krótko po zakończeniu tej pauzy. „Jaka szkoda, że już po świętach, robota, obowiązki, i znowu od weekendu do weekendu, standardowa szara codzienność”. Brzmi znajomo? 

5. Zachęcam cię do wprowadzenia odrobiny aktywności tego ranka, a przekonasz się, jakie cudowne uczucie będzie towarzyszyć ci przez resztę dnia!

Czas świąt to taki sam czas, jak każdy inny, z tym wyjątkiem, że jest go znacznie więcej dla rodziny, znajomych. I dla mnie zachowaniem balansu pomiędzy codziennością, a czasem świąt/ nowego roku są treningi. I ktoś mógłby powiedzieć, „to już nawet w trakcie wolnego nie pozwalasz sobie na chwilę wytchnienia”? To jest idealny przykład mojej chwili wytchnienia. Ten świadomy wybór towarzyszy mi już od kilku lat, i właśnie z uwagi na to, że szanuję siebie i swoje zdrowie pozwalam sobie na chwilę wytchnienia wprawiając swoje ciało w ruch, nawet w takim dniu. Rok temu udało nam się wstać w miarę wcześnie i zrobić taki bieg w gronie rodzinnym, w tym roku już zapowiedziałam wszystkim biegaczom, że nie ma opcji na to, żeby było inaczej! 😆

6. Czy Ty też uważasz, że wciskanie komuś na siłę jedzenia jest wyrazem uprzejmości?

Byłam kiedyś z tych osób, nie tylko w kwestii jedzenia, a także w podejściu do %% (kiedy jeszcze sięgałam po te trunki, na odpowiedź: „nie dziękuję, nie dziś”, reagowałam w dość dziwny sposób: „no ale ze mną się nie napijesz?” 😟). Podobnie jest z jedzeniem, owszem, uważam, że można zaproponować, ale przestańmy z tą przesadną (NAD)uprzejmością, NIE oznacza NIE, i pewnie ten, który odmawia, ma ku temu silne powody, dla których podejmuje taką, a nie inną decyzję. Nie utrudniajmy i po prostu postarajmy się uszanować kogoś zdanie. Tak niewiele, a czasami znaczy tak wiele. 

Wprowadzenie tych prostych zmian w podejściu do tego wyjątkowego czasu nie kosztuje dużo, a mam wrażenie, że często pozwala to na odnalezienie tego wewnętrznego balansu i wyzbycia się poczucia winy co do nadprogramowo spożytych kalorii.
Powtórzę raz jeszcze, stres może być równie destrukcyjny jak samo odżywianie. 

Nie daj się zwariować. Znajdź ten złoty środek, który będzie optymalny w tym intensywnym czasie zarówno dla Ciebie, jak i Twoich bliskich.

Trzymaj się ciepło,
Annie

2 odpowiedzi na „Jak nie popaść w jedzeniową paranoję w trakcie świąt? 🎄”

  1. Awatar natace
    natace

    Wigilia 24 grudnia zaczynam dzień od gimnastyki i biegu.😀

    1. Awatar Annie

      Poprawka — zaczynaaaamy!! Ależ ja Was kocham, rodzinko! 😍

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *