Co sprawiło, że polubiłam czytać książki o różnej tematyce? 📚🧐

Czytanie w trakcie szkoły nie należało do moich ulubionych czynności, baa, nie lubiłam tego robić, co więcej drżałam na samą myśl o liczbie obowiązków pozycji do ogarnięcia w konkretnym roku szkolnym. Chwytając do ręki książkę, nie potrafiłam skupić uwagi — bardzo często moja głowa bujała w obłokach, a myśli krążyły wokół zupełnie innych tematów niż sama lektura. 🫣

Pamiętam jak dziś kilka książek, które  w tamtym czasie udało mi się przeczytać od deski do deski, bez większego zrozumienia, byleby tylko je odhaczyć. Poza tym najczęściej sięgałam po streszczenia, coby nie musieć siedzieć na czytaniu czegoś, co mnie totalnie nie interesowało.

I muszę przyznać, że szkoła skutecznie zniechęciła mnie do czytania jakichkolwiek książek, nawet tych, które potencjalnie mogłyby być dla mnie w jakiś sposób ciekawe. 

Kilka razy usłyszałam od nauczyciela, że mam spore problemy z czytaniem ze zrozumieniem. W sumie wtedy nawet nie poddałam tego większej refleksji, no bo skoro ja faktycznie nie przywiązywałam wagi do tego, co czytałam, to spostrzeżenie to było całkiem słuszne. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że jako dziecko naprawdę w to uwierzyłam i pewnie towarzyszył mi pewnego rodzaju wstyd i smutek, że taki mój autorytet mógł coś takiego powiedzieć, i to jeszcze na forum klasy. 

Obraziłam się na czytanie, sięgałam wybiórczo po różne książki, ale nigdy nie sprawiało mi to za dużej przyjemności. Chwilami nawet ogarniała mnie złość, zwłaszcza słysząc od moich znajomych, jak bardzo uwielbiają zatapiać się w romansach, pozycjach przygodowych i zarywać nocki z kolejną nową książką. 

Miałam nawet taki czas, kiedy czytałam, tylko po to, żeby nie być gorszą od innych, bo czułam taką presję ze strony otoczenia i wręcz zobowiązanie, że wszyscy to robią, to ja też powinnam. Wracam pamięcią do czasów szkolnych i nasuwa mi się jeszcze jedna myśl, kiedy na pytanie nauczyciela/ wykładowcy o zainteresowania, jedną z najpopularniejszych odpowiedzi uczniów (również moją), było czytanie książek. Ciekawe ile z tych odpowiedzi faktycznie zaliczała się do hobby, a które do braku pomysłu na inne opcje..

I zauważyłam u siebie takie trzy etapy, przez które przechodziłam, zanim zrozumiałam ten sens, po co w ogóle czytać książki.

1. Czytałam, dlatego, że musiałam.

Pierwszy to ten, w którym czytałam, dlatego, że system szkolnictwa mnie do tego zmusił. Nikt z kolei skutecznie nie przekonał mnie do tego, że warto to robić, bo to rozbudowuje słownictwo, utrzymuje aktywność naszego mózgu, wzbogaca wyobraźnię, poprawia pamięć, koncentrację, odstresowuje itp. Może gdyby nauczyciel zaczął zajęcia od uzasadnienia, dlaczego zachęca on do czytania i co dzięki temu mogę zyskać, to inaczej podeszłabym do tematu. Zaryzykowałabym nawet stwierdzeniem, że lektury nie stanowiłyby dla mnie tak dużego wyzwania i zaczęłabym chłonąć je z dużo większym zaangażowaniem już wtedy. 

2. Czytałam, bo inni to robili i wydawało mi się, że też powinnam.

W tamtym czasie szukałam dla siebie książek z konkretnych dziedzin, które mogłyby mnie wciągnąć, stąd bardzo często sięgałam po te motywujące, poradniki, dzięki którym mogłabym wprowadzić zmiany do swojego życia. Myślałam też, że po przeczytaniu książki, coś magicznie się zmieni.. Sięgałam po takie pozycje, bo liczyłam na cudowne uzdrowienie siebie od środka, a w rezultacie bezrefleksyjnie poddawałam się kolejnej i kolejnej. A jak możesz się domyślić, każda lektura kończyła się odłożeniem jej na półkę i nie wnosiła praktycznie żadnej zmiany. Wtedy wierzyłam w to, że to książki są słabe, natomiast z czasem doszła do mnie przyczyna takiego stanu rzeczy. 

3. Czytam, bo chcę chłonąć wiedzę i testować ją w praktyce.

I od pewnego czasu staram się doszukiwać drugiego dna, dlaczego coś robię, i jaką korzyść dzięki temu działaniu mogę wyciągnąć. I czytanie, to jedna z tych czynności, którą  również poddałam takiej refleksji. 

A wszystko zaczęło się od myśli, że chciałabym mieć, chociażby jakąś fundamentalną wiedzę na dany temat, i to jest jeden ze sposobów, który miałby mi w tym pomóc.
W praktyce wyglądało to tak, że stworzyłam dokument w excelu, wypisałam kategorie, w których chciałabym rozwinąć swoją wiedzę i obowiązkowe w tym temacie lektury do przeczytania. Listę cały czas uzupełniam o nowe pozycje, a te, które już przeczytałam, po prostu odhaczam. Na początku 2023 roku, wyznaczyłam sobie konkretną liczbę książek do przeczytania, również po to, żeby na początku było łatwiej mi siebie zmotywować do zaadoptowania tego nawyku na dłużej.

I przyznam, że nie udało mi się przeczytać aż tylu egzemplarzy (chyba podeszłam do tematu zbyt ambitnie), ale ten rok zaliczam do jednych z najbardziej owocnych pod względem przeczytanych lektur. Co więcej, nie tylko czytanych i odkładanych na półkę, ale w końcu testowanych w praktyce. Z każdej z tych książek starałam się wprowadzić jakąś zmianę albo chociaż pobudzić swój umysł do eksploracji, i wtedy w końcu dostrzegłam, jaką wielką moc ma czytanie, które pociąga za sobą nawet najmniejsze, ale jednak działanie. Zaczęłam chłonąć książki, których jeszcze kiedyś nigdy nie wzięłabym do ręki, i czy czytałam je z zaciekawieniem? Zabawne, bo to właśnie książki o finansach, które jeszcze do niedawna miałabym totalnie w nosie, i raczej nikt nie namówiłby mnie, żeby po nie sięgnąć, pochłonęły mnie, jak żadne inne.. 🤓

I tu znowu wrócę do tego, o czym pisałam na początku – to pojęcie SENS jest tutaj kluczem, nie tylko w czytaniu, ale w wielu innych czynnościach, które w początkowej fazie przyjmowały podobny schemat tych 3 etapów. Spójrz, nawet ze sportem mogłabym powiedzieć, że:

1. Ćwiczyłam, bo musiałam.

2. Ćwiczyłam, bo inni to robili, i kiedy odpalałam Instagrama i widziałam te piękne, wyrzeźbione sylwetki, to początkowo wzdychałam z rozpaczy, później zaciskałam zęby i wskakiwałam w strój.

3. I w końcu ćwiczę, bo odkryłam SENS tego, i to nie jest wygląd zewnętrzny, a coś zupełnie innego. Więcej piszę o tym we wpisie o sporcie! 

Miałam bardzo zawężony punkt widzenia w wielu sferach życia, moja upartość nie znała granic. I rzadko kiedy wychodziłam poza te swoje ramy. Np. w kwestii finansów, teraz paradoks, ale wtedy uważałam, że to coś, z czym nie da się polubić, no, chyba że mówimy o liczeniu pieniędzy, to inna bajka.. 💸💸 Wychodziłam jednak z takiego założenia, że jest to działka zarezerwowana bardziej dla facetów, a nie dla kobiet. I kiedyś przeczytałam takie zdanie, że jeśli np. nie interesujesz się polityką, to prędzej czy później ona zainteresuje się tobą. I coraz częściej widzę, że w życiu dokładnie tak to wygląda. 

Nie oznacza to oczywiście, że teraz zamierzam stać się ekspertem w kwestii polityki, ale od czego odwykłam, to przede wszystkim od zamykania swojej głowy na nowe, na rozwój nie tylko w tym co jest mi bliżej znane, lubiane, ale w również w tematach, które na co dzień  dotykają każdego z nas, a ucieczka od nich nie sprawi, że będzie żyło nam się łatwiej, wręcz przeciwnie.

I czy polubiłam czytanie? 🤨 Bardzo! Cały czas widzę, jak fajnie pobudza to moją kreatywność i generuje mnóstwo świeżych pomysłów.
I kiedyś pewnie zrobiłoby mi się gorąco na myśl o tym, ile książek musiałabym pochłonąć, żeby rozwinąć się w kompletnie obcej mi dziedzinie, i pewnie wolałabym w ogóle nie zaczynać i poddać się już na wstępie.

Teraz z kolei częściej przechodzi mnie nawet taka nutka ekscytacji, jak wiele muszę się jeszcze nauczyć, ale co najlepsze już nie paraliżuje mnie to, ile czasu potrzebuję do opanowania czegoś nowego, tylko z każdym dniem staram się zauważać ogrom możliwości, jakie mam, oraz to, że szaleństwem byłoby z tego nie skorzystać i skazać się po prostu na przeciętność. 

Trzymaj się ciepło,
Annie

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *